Uwielbiam labradoryty. Moją miłość do nich podziela moja przyjaciółka, której marzył się naszyjnik z tym kamieniem. Przejrzałyśmy moje zbiory i wybrała bardzo ładny, mieniący się błękitem. Naszyjnik miał być uniwersalny i pasujący do większości jej garderoby. Wybór padł na matowe, lekko satynowe koraliki Miyuki 10 w kolorze szaro beżowym.
Idąc za ciosem postanowiłam zrobić drugi naszyjnik w odwrotnym układzie: szary labradoryt z jasnymi opalizującymi koralikami Miyuki 8. Tym razem to koraliki mienią się delikatnym błękitem i odrobiną jasnego fioletu
.
Oba piękne, ale w pierwszym - labladoryt taki cudny! Rewelacja
OdpowiedzUsuńDzięki za miły komentarz :) Ten labradoryt to jeden z najładniejszych jakie miałam dla tego koraliki są takie stonowane,żeby go nie "zagłuszyć".
OdpowiedzUsuńUwielbiam labradoryt:), a Ty bardzo ładnie go "ubrałaś":)
OdpowiedzUsuńPiękne oba, eleganckie i takie rasowe.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam poprzednie dzieła, celtycki naszyjnik, wilka i inne. Super ci to wychodzi, takie koralikowe żakardy, ciekawe.
Dzięki. Miło usłyszeć, że to co robię podoba się. Był czas, że robiłam na drutach, haftowałam, tkałam, teraz przyszedł cza na koraliki :) Zobaczymy gdzie to mnie zaprowadzi ;)
OdpowiedzUsuńPo prostu nieziemskie to!
OdpowiedzUsuńPrzepiękny w swej prostocie!Mogłabym patrzeć i patrzeć
OdpowiedzUsuń